26 grudnia 2009

"Kamienowanie Szczepana na naszych oczach", czyli Święta pod znakiem prześladowań

W jednej z łódzkich kamienic do wigilijnego stołu zasiadają Kowalscy. Typowa, polska rodzina, katolicka, przynajmniej według statystyk. To ważny dzień, w końcu od tygodnia trwały przygotowania. Oczywiście mowa o zakupach, sprzątaniu i gotowaniu. Jeszcze tylko kilka drobnych sprzeczek, chwila dąsów najstarszej córki, dla której pójście do kościoła na pasterkę to strata czasu i można zasiąść do stołu. Dzielenie się opłatkiem poszło szybko, w końcu nieśmiertelne: „zdrowia, szczęścia, pomyślności i szampańskiego sylwestra” nie zajmują zbyt wiele czasu. Zatem można już zabrać się do jedzenia. Najmłodszy syn nieśmiało zaproponował, by wyłączyć telewizor na czas wieczerzy, ale został zbyty milczeniem przez resztę rodziny, więc próby już nie ponawiał. Dołączył do siostry, która skupiła się na rozpakowywaniu prezentów. Nowa mp4 wyraźnie jej się spodobała, bo po chwili zamknęła się w pokoju, by ją przetestować. Mały zajął się grą komputerową, tata zasiadł do sensacyjnego filmu, który akurat leciał w telewizji, a mama … cóż... w końcu ktoś musi posprzątać po skończonej kolacji...

Oczywiście, ten obrazek jest przejaskrawiony, ale czy rzeczywiście taki rzadki? Czy my w ogóle zastanawiamy się o co chodzi w tych świętach? Czy je przeżywamy, jako rodzina, jako chrześcijanie? I co ważne – czy doceniamy je?

Weźmy chociaż taki drugi dzień świąt. Oczywiście tradycyjnie udajemy się do kościoła w tym dniu, ale czy zastanawiamy się nad jego sensem? Jeszcze wczoraj świętowaliśmy przecież narodziny Jezusa. Były kolędy o Dzieciątku Jezus, zachwyt nad szopką, w domu choinka, atmosfera radości, spokoju i błogości, żeby nie powiedzieć sielanki. A więc skąd nagle ten Szczepan? Czytanie z Dziejów Apostolskich o jego ukamienowaniu oraz Ewangelia o prześladowaniach, jakich z powodu Chrystusa będą doświadczać Jego uczniowie, na pozór raczej nie współbrzmią dobrze z klimatem Bożego Narodzenia. No właśnie, na pozór! Św. Szczepan wprowadza nas bowiem w głębszą kontemplację Chrystusowego Wcielenia. Przypomina nam, że Jezus przyszedł na świat jako światłość i że my mamy o tej światłości dawać świadectwo. Szczepan pokazuje, że Ewangelia jest trudna i wymagająca, ale warta każdej ceny. A jaką cenę za wierność Ewangelii dziś ponoszą chrześcijanie, pokazują nam bracia i siostry w wielu miejscach na świecie. Spójrzmy na kilka przykładów:


Indonezja. Czwartek, grudniowa noc. W jednym z hoteli w małym mieście we wschodniej części wyspy Jawa co chwila pojawiają się grupy ludzi, na twarzach których widać radość, ale i strach. To chrześcijanie. Radość wynika z faktu, że nadchodzi Boże Narodzenie, za chwilę ma się rozpocząć liturgia. Strach wiąże się z niebezpieczeństwem, jakie czeka na tych, którzy gromadzą się, by wspólnie świętować pamiątkę narodzin Jezusa. Wiele świątyń zostało spalonych lub zamkniętych, więc trzeba wynajmować sale w hotelach, restauracjach a nawet centrach handlowych. Tam, gdzie kościoły ocalały i są otwarte obstawia je policja, wspomagana przez odziały wojska. To ochrona na wypadek ataków bojówek islamskich. Ten azjatycki kraj położony na archipelagu jest w większości zamieszkiwany przez muzułmanów. Będący w mniejszości chrześcijanie różnych wyznań, są realnie zagrożeni przez ataki fundamentalistów islamskich. Od ponad dziesięciu lat trwają prześladowania. W tym czasie chrześcijanie byli zabijani, gwałceni, okaleczani i więzieni. W różnych miejscach kraju prześladowania przybierają różne formy, są też okresy względnego pokoju. W tym roku jednak święta Bożego Narodzenia przebiegają pod znakiem strachu i zaostrzonych środków bezpieczeństwa.


Wietnam. 25 grudnia, południe. Na Uniwersytecie w Hanoi trwa egzamin. Dwudziestoletnia Maria Phuong przyszła, mimo że jest katoliczką i chciałaby w tym dniu świętować. Wie jednak, że jej nieobecność wiązałaby się z sankcjami dyscyplinarnymi, w końcu termin egzaminu nie przypadkowo przypada w ten dzień. W tym samym czasie Joseph Ngo pracuje ciężko w fabryce samochodów. Od wczesnego ranka nie miał przerwy, tym bardziej, że tego dnia oczekuje się od niego szczególnej wydajności. Trochę daje się mu we znaki zmęczenie, bo poprzedniego wieczora tuż po pracy uczestniczył w uroczystej pasterce, zresztą w tym samym kościele co Phuong. Wprawdzie ze względów bezpieczeństwa odbyła się we wczesnych godzinach wieczornych, ale jako chrześcijanin chciał wraz z rodziną przy wspólnej wieczerzy przedłużyć atmosferę radości. W końcu jest poważny powód – narodził się nam Zbawiciel.


W jednej z górskich wiosek w większości zamieszkiwanej przez katolików pasterki nie było w ogóle. Miejscowy duszpasterz, ks. Vincent Nguyen nie dostał pozwolenia na jej celebracje, odmówiono mu też samego wstępu do wioski. To kolejny cios dla niego. W ostatnim czasie był bowiem świadkiem ataku na jeden z kościołów w diecezji Huang Hoa. Od kradzieży naczyń liturgicznych gorsza była profanacja Najświętszego Sakramentu. Wprawdzie w Wietnamie jest ok. 9 mln katolików, a więc prawie 10% ludności, ale wolności religijnej nie ma. Słyszy się wprawdzie o polepszeniu stosunków tego komunistycznego państwa z Watykanem, gdzieniegdzie reżim pozwala na pewne ustępstwa wobec Kościoła, ale rzeczywistość jest o wiele bardziej skomplikowana i przykra. I choć czasy krwawych prześladowań kraj ten ma na szczęście za sobą, to jednak same prześladowania się nie skończyły, dziś po prostu przybierają one inną formę.


Indie. Stan Orissa. Trzydziestopięcioletania Prema Muttathupadathu przygotowuje posiłek dla swoich dzieci. Ma ich czworo, jeden z jej synów został zamordowany dwa lata temu. Wywleczono go z domu i bito do nieprzytomności, żądano, by przeszedł na hinduizm. Nie wyparł się Chrystusa, którego Narodzenie świętował kilka tygodni wcześniej. O czym myślał, gdy go katowano? Czy widział przed sobą Dziecię Jezus otwierające przed nim bramy nieba? Prema wierzy, że tak. Wraz z dziećmi nie wróciła do swojej wioski. Przebywają teraz w obozie dla uchodźców. Boją się wrócić w obawie przed przymusową konwersją na hinduizm lub nawet przed utratą życia. Biskupi w Indiach apelują, by chrześcijanie Boże Narodzenie świętowali dyskretnie, by nie narażać się na kolejne ataki. Zaczęło się dwa lata temu. Fundamentaliści, wyznający zasadę, że w Indiach mogą żyć tylko wyznawcy hinduizmu szczególną nienawiść skierowali w stronę chrześcijan. Pogromy były krwawe i bolesne. Świat milczał. Dziś prawie 20 tys. chrześcijan pozostaje tak jak Prema w obozach dla uchodźców. Tam spędzą Boże Narodzenie. Proszą o jedno – o modlitwę w ich intencji.


Różne kraje, różne systemy, różne powody, dla których chrześcijanie są prześladowani. Ale niestety nie tylko w tych państwach Boże Narodzenie zamiast z pokojem i szczęściem rodzinnym będzie się wiązało ze strachem i szczególną czujnością. W Chinach co chwila słychać o aresztowaniach duchownych, w Arabii Saudyjskiej zakazane jest nawet noszenie krzyżyka, z Iraku wciąż wyjeżdżają kolejne grupy chrześcijan w obawie o życie ... Ale tych miejsc jest znacznie więcej: m.in. Korea Północna, Laos, Iran, Afganistan, Erytrea, Algieria, Bangladesz, Bhutan, Myanmar, Kuba, Liban, Sri Lanka, Sudan, Zimbabwe, Wenezuela, a nawet Turcja i Egipt! Prześladowania wywołują nie tylko fundamentaliści islamscy i hinduistyczni, ale też reżimy komunistyczne i totalitarne. Ale przecież i w demokracjach nie są one rzadkością. Czyż ostatni wyrok Trybunału w Strasburgu w sprawie krzyży we włoskich szkołach nie jest tego przykładem?

Rektor Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie w tegorocznym liście na drugi dzień Świąt napisał: „W wielu regionach świata kamienowanie św. Szczepana, o którym słyszeliśmy w dzisiejszym czytaniu, staje się nie tyle przywoływaniem odległej historii, ile wydarzeniem dziejącym się dziś, na naszych oczach.”

Prośmy Boga, by nie brakowało nam gotowości do składania świadectwa Ewangelii, słowem i życiem. Pamiętajmy też w modlitwie o braciach i siostrach w wierze, od których każdego dnia wymaga się najwyższego rodzaju świadectwa.

Przemek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz